Nagrody

Ten wpis powstawać będzie dość długo. Albo powstał ? Powstawał ? hmm… no jakoś tak. Z powodu licznych obrażeń całego ciała porównywalnych ze zderzeniem z pędzącym tirem, następnie rozszarpaniem przez zgraję kojotów grasujących na pustkowiach Chaosu które doskwierają Waszemu ukochanemu, naczelnemu skrybie Vanaheim - mnie. Zapytacie pewnie - dlaczegóż to? A czemu? Coś waćpan narobił? Znowu dziewczyna przyłapała cię na zagadywaniu do wyuzdanych studentek spod 6tki ? Otóż nie moi drodzy! Zbierając swoją calutką odwagę - łącznie z tą schowaną w koncie pokoju na czarną godzinę popędziłem w mrok by w dogodnej chwili wyskoczyć z ukrycia niczym przyczajony tygrys. Ale usiądźcie sobie wygodnie, narychtujcie sobie jakieś trunki i czytajcie.

Było to dnia kiedy zdecydowałem się podjąć ten szaleńczy krok. Czymże są w końcu konkursy jeśli nagród na nich nie ma ? Początkowo zamierzaliśmy nie przyznać zwycięzcy żadnej nagrody i jedynie powiedzieć że to taka świrka, że żarty, spoko że się narobiliście ale no w sumie nagroda dla was jest Wasza makieta, pomalowane ludki. Super wam to wyszło to taki coaching jest i w sumie wszyscy jesteście zwycięzcami, koszt naszego szkolenia to jedyne 130 zł , możecie uiścić opłatę w figurkach. Ale nie. Jednak nie, w końcu trzeba budować prestiż - coaching jakiego doznacie w trakcie tego projektu jest całkowicie darmowy.
Ale wracając do tak zwanego meritum. Dzień był szary i mglisty, nawet można by powiedzieć, że dżdżysty, kiedy kanałami przedzierałem się spod basenu UEK do piwnic sklepu Vanaheim. Wiedziałem, że moją jedyną szansą przedostania się jest stary odpływ po byłej wannie która znajduje się tuż obok warowni Alexa. Droga była wyjątkowo paskudna i mokra, ale po drodze spotkałem jedynie kilku skavenów planujących jak uprowadzić rektora UEK oraz Gardło Sobie Podrzynam Dibblera starającego się przekonać mnie, że resztki suchego chleba zapomnianego nawet przez Krakowskie gołębie posmarowane salcesonem to krakersy z krakowską suchą. W sklepie znalazłem się tuż po zamknięciu. Wiedziałem, że to najlepszy moment. Mój towarzysz już czekał za drzwiami abym podał mu nagrody. Na Lubicz stał już nasz tarpan oklejony dla niepoznaki bannerem: “To nie my kradniemy, to politycy” Silnik był włączony, ale kluczyki na wszelki wypadek nie pozostały w stacyjce. Do sklepu wślizgnąłem się więc niepostrzeżenie. Wiedziałem, gdzie król trzyma prawdziwe rarytasy więc od razu udałem się na zaplecze strzeżone przez Alexa. Już wtedy powinienem zdać sobie sprawę, że plan nie wypali… zapomniałem przecież o przynęcie. A wystarczyłby jeden Big Mac i plan by się powiódł…  Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Śpiącą bestię ujrzałem już po przekroczeniu progu. Niczym stwór z obrazów Gigera wisiał pomiędzy regałami. Drzemał. Prześlizgnąłem się przez pierwsze pomieszczenie niezauważony. Dalej miało być już łatwo, kiedy mój odwieczny wróg dał o sobie znać… Potrąciłem ustawione na sobie pudełka z nowymi modelami Stormcastów… Huk był nieziemski. Usłyszałem, już, że bestia spadła z regałów i czujnie obwąchiwała pomieszczenie. Nie tracąc czasu spiesznie zacząłem szukać nagród. Nie było wyjścia, wszystko rzuciłem na jedną kartę… wreszcie je znalazłem już już Skoczyłem ku nim, kiedy w locie ugodziły mnie w plecy zaostrzone plastikowe wypraski. Bestia zaśmiała się charcząc. Złapałem jednak nagrody, wsadziłem je w zęby po czym odwróciłem się stając twarzą w twarz z przeciwnikiem. Oddech jego mógł powodować skażenie na obszarze całej puszczy Amazońskiej jednak ja przyzwyczajony do zapachu skarpet, pozostałem niewzruszony. Jedynie załzawiły mi oczy. norma. Rzuciłem się w prawo, bestia za mną zrobiłem więc wzwód w lewo przewróciłem regał i rzuciłem się do wyjścia. Znów na mojej drodze stanęły szyderczo wyszczerbione pudełka Stormcastów o które oczywiście się potknąłem. teraz liczyły się sekundy. Szybki skok i przewróciłem blaty do gry tak by zatarasowały przejście za mną rzuciłem się do drzwi wejściowych otworzyłem je dokładnie w momencie kiedy bestia zwaliła się na mnie a ja uderzyłem brodą o próg tworząc w nagrodach zębami dziurki niczym po kasowniku. Gwiazda spojrzał na mnie przerażony ale szybko otrzeźwiał. wyrwał mi z zębów nagrody razem z jedynkami i rzucił się do ucieczki. Zatrzymał się po kilku krokach i rzucił? - Nic Ci nie jest? - Nie! odpowiedziałem - To tylko uczulenie na kopniaki i szarpanie pazurami… Dalej nie pamiętam już nic. Obudziłem się w szpitalu a dialog lekarzy przypominał ten z “czerwonej sukienki” Fisza…

No nic. Warto było. Dzisiaj jestem pozbierany i możemy Wam oznajmić jakie nagrody udało nam się zdobyć. A mianowicie będą to bon na 150 zł dla osoby wybranej przez Jury oraz bon na 150 zł dla osoby wybranej przez publiczność. Obiecuję że nie poprzestaniemy na tym i będą kolejne próby uzyskania nagród.

PS. Jeżeli komuś nadarzyła by się okazja by skraść Naszyjnik z moich zębów który nosi Alex będę bardzo wdzięczny. Byłem do nich bardzo przywiązany.

1 komentarz: