środa, 26 kwietnia 2017

Kolejny tydzień, ciekawe dla kogo 7mka był szczęśliwa tym razem.




Paweł “Berdysz” Dąbrowski

Berdysz skończył już z budowlanką i wziął się za bycie kreatorem wizerunku. Jego pierwszym klientem był członek bandy do Frostgrave. Jakiś barbarzyńca albo zwykły obozowy ciura

Berdysz.jpg





Piotr “Sherman” Pucyk

Bob Budowniczy, Listonosz Pat, Strażak Sam, Ogrodnik Sherman …

Shemran.png





Mikołaj “Wołek Zbożowy” Włodek

Wołek natomiast postanowił napisać kilka słów i skończył ostatniego z jeźdźców na kuro-koniu.

Vandus Rookiehand:


Vandus jest świeżutkim rekrutem w oddziałach zwiadowców. Ze względu na imię takie samo jak sławetny Vandus Hammerhand, już pierwszego dnia dorobił się przydomku "Rookiehand". Do zwiadowców trafił bezpośrednio po zakończeniu swego śmiertelnego życia w czasie którego był konnym posłańcem na wielkich równinach Chamonu. Wtedy jego chlebem codziennym było unikanie licznych band wojowników Chaosu (zdolność bardzo ceniona wśród zwiadowców). Już pierwszego roku służby udało mu się okiełznać swojego rumaka "Ariela" i tak trafił do oddziału Vitruviusa. Jako że jest to jego pierwsza misja w nowej roli, Vandus rwie się do walki by udowodnić swą wartość przed Lordem Monsunem.


Wołek.jpg







Dominik “ Rani” Wilk

Komuś się tutaj zdrowo klimat udzielił :D Rani pokazał w tym tygodniu kawałek skały. Niby nic bo skała to skała i nie ma w niej nic dziwnego, jednak jego skała lewituje. Ciekawe co znajdzie się na makiecie?

Rani.jpg





Nie dokonali postępów:

Stanisław “Liefather” Muszyński

środa, 19 kwietnia 2017

Tydzień 6

Minęły Święta, brzuchy urosły, zajączek przestał się uganiać za upragniona kurką. Nasi modelarze jednak znaleźli czas pomiędzy myciem okien ku chwale Cieśli a pieczeniem sernika by dopieścić swoje makiety. Zobaczmy co tam u nich.




Paweł “Berdysz” Dąbrowski

Berdysz kontynuuje zabawę z makietą. Do ciekawej studni z poprzedniego odcinka dołączyło całkiem zgrabne drzewko. Nawet utrzymane w klimacie dzisiejszej pogody.
Berdysz.jpg





Jakob Scholz

Jakob nadal majstruje przy swojej karczmie, Widzimy prawdopodobnie wstępne ustawienie modeli, jeszcze lepiej wyeksponowanych przez wcześniejsze wyburzenie kilku zbędnych ścian i elementów sufitu.

Jakob Scholz.jpg





Staszek “Liefather” Muszyński

Staszek w tym tygodniu pokazał świetne elementy makiety które wprowadzają w klimat sążnie magiczny. Do tego przyjechał z taczką wypełnioną wybitnie smacznym fluffem który polecamy każdemu.

Vandal Faust wśród wyznawców Tzeentcha cieszy się sławą kolekcjonera, zbierającego egzotyczne artefakty. W jego posiadaniu znajduję się zarówno bezcenne przedmioty, jak i pozornie bezwartościowe, których wartość zna wyłącznie on. Przedmioty te łączy jedna rzecz – wszystkie są w ten czy inny sposób naznaczone przeznaczeniem – miały same bezpośrednio, lub pośrednio wpływ na losy wszechrzeczy – obecnych światów, dawnych światów, a nawet samej domeny chaosu. Vandal ma się za pana przeznaczenia chcącego uzyskać nad nim jak największą kontrolę, co pozwoliłoby mu na wieczną egzystencję przepełnioną sukcesami i triumfami.
Jego obecnym celem jest przeistoczenie się w księcia demonów, co może osiągnąć wyłącznie przez wprowadzenie w życie intryg i planów tak skomplikowanych i kreujących losy świata, że doceni je sam Tzeentch.
Jako swoją siedzibę wybrał on podziemia ruin miasta w Chamonie – królestwie metalu – skąd dyryguje on sznurkami władzy z pomocą swoich licznych agentów i szpiegów. Jego wpływy sięgają wszystkich śmiertelnych królestw. Nawet w mieście Hammerhal jego agenci wprowadzają w życie spiski przysparzające mu chwały, bogactw i przede wszystkim wpływów. Jako jednemu z nielicznych wyznawców chaosu udało mu się wprowadzić swoich szpiegów nawet do podniebnych miast Kharadronów.
Jego intrygi mają na celu wszczęcie wojny domowej między siłami porządku – wojny która pozwoli chaosowi na ponowną dominację śmiertelnych królestw – tym razem pod przewodnictwem Tzeentcha.
***
Podczas gdy Vandal jest przekonany o swoim nadchodzącym triumfie nie jest świadom zagrożenia zbierającego się nad jego losem. Źródłem tego zagrożenia są dwa spośród zebranych przez niego artefaktów. Jednego posiadającego olbrzymią wartość, oraz jednego posiadającego pozornie nieznaczną.
Jednym z artefaktów jest egzemplarz książki. Niewielkiego tomu, o podniszczonej okładce, zawierającego dzienniki dwojga wojowników i poszukiwaczy przygód. O wartość księgi stanowi jej pochodzenie. Jest to trzeci tom „Moich Podróży z Gotrekiem” pióra Felixa Jeagera. Tom pochodzący ze świata, który przestał istnieć dzięki zwycięstwu chaosu. Tom ten przetrwał dzięki Skavenom. Opisywał on walkę bohaterów z szarym prorokiem Thanqualem w mieście Nuln. Szary prorok po swojej porażce długie lata szykował zemstę na Gotreka i Felixa. Gdy trafił na egzemplarz książki napisanej przez Felixa pozyskał ją w celu zbadanie i poznania sposobu myślenia swoich nemezis. Księga ta została mu skradziona i trafiła z rąk do rąk i w końcu trafiła do bibliotek Skaveńskich jako przykład postrzegania ich przez ludzi. Wraz z innymi zgromadzonymi przez Skaveny skarbami została ona uratowana z niszczonego świata. Po wiekach została ona odkupiona przez Vandala w zamian za ujawnienie lokacji obfitego źródła spaczeni.
Drugim z artefaktów jest koło zębate z duradińskiej placówki badawczej, które w kolekcji Vandala znalazło się ze względu na swoją historię. Podczas inwazji wojowników Khorna na placówkę – duradiński dowódca straży Bjorn Jordsson – wyzwał na pojedynek czempiona dowodzącego tamtejszymi siłami Grodda Krwawoustego. Bjorn mimo olbrzymiej determinacji nie był w stanie dorównać potężnemu wojownikowi Khorna. Grodd powalił go na ziemię i odciął mu rękę, po czym odwrócił się do powalonego wroga plecami w geście pogardliwego lekceważenia. Bjorn mimo bólu i poniżenia przepełniony był gniewem, który pozwolił mu na ostatni w życiu czyn – pochwycił koło zębate leżące na ziemi i cisnął nim w przeciwnika – trafiając go prosto w kark i łamiąc mu kręgosłup. Po chwili został zakatowany przez rozwścieczonych sługusów martwego Grodda. Śmierć czempiona doprowadziła do wewnętrznych walk wśród łupieżców Khorna o władzę – co w efekcie znacznie osłabiło wpływy wyznawców tego boga w tym rejonie- co pozwoliło na uzyskanie w nim pełnej dominacji wyznawców Tzeentcha.
Vandal będący wtedy jednym z młodych magów w siłach Tzeentcha odnalazł to koło zębate i zachował jako przedmiot o pozornie małym znaczeniu, a potrafiący skończyć żywot czempiona uznawanego za przeznaczonego do wielkości.
Na kole zębatym wyryte były runy, które Vandal przetłumaczył jako runy mające wspomagać działanie i niezawodność mechanizmu. Vandal nie wiedział jednak, że w sekretnym języku runicznym inżynierów – znanym jedynie nielicznym duradinom – runy te zawierały także wskazówki jak dotrzeć do zaginionego miasta Zorn Grung Azul.
Mimo braku świadomości Vandala Fausta to właśnie posiadanie tych dwóch artefaktów sprawiło, że stał się celem misji dwójki bohaterów, którzy zbiorą drużynę mającą stawić mu czoło. Starcie z tymi herosami stanowi węzę na pajęczynie losu. Węzeł który może doprowadzić do wywyższenia Vandala do rangi księcia demonów w wypadku jego sukcesu, lub śmierci w wypadku porażki.


Liefather.jpg







Krzysztof “Mrówa” Mrówczyński

Krasnoludy Mrówy bronią się same i nie wymagają mojego opisu, który zawsze na tle jego fluffu wygląda blado… zobaczcie co tam ciekawego u drużyny nieustraszonych krasnoludów.

Nali

Już od wczesnej młodości Nali przejawiał wielki talent. Potrafił wytwarzać mnóstwo pięknych przedmiotów. Nie zajmował się tylko jubilerstwem jak większość krasnoludów jego rodu, ale również rzeźbiarstwem. W wieku zaledwie 40 lat wyrzeźbił popiersie będące jego autoportretem. To osiągnięcie i znajomości wśród wielu artystycznych rodów jego ojca pozwoliły mu zostać czeladnikiem u Starego Furina. Rzeźbiarza wychwalanego nawet przez same elfy, rasę wykazującą największą niechęć do ludu gór. Przez lata kształcił się w tej sztuce osiągając niemalże poziom swojego mistrza.
Niestety Stary Furin zmarł pewnego poranka dożywając w ten sposób pokaźnych 325 lat.  Nali wielokrotnie słyszał od swojego mistrza opowieści o doskonałych rzeźbach, arcydziełach zdobiących niemalże każdą komnatę Khazad Dum. Opowieści te przekazywane były z pokolenia na pokolenie rodu Starego Furina. Khazad Dum stało się dla Naliego  symbolem niedoścignionej doskonałości i szczytem kunsztu sztuki.
Gdy Dowiedział się o wyprawie jaka się szykuje z Ereboru kupił zbroje od najlepszego płatnerza, włócznie i skórznie. Nie miał zbyt dużego doświadczenia w walce jednakże z bronią drzewcową radził sobie nie najgorzej dzięki czemu jego włócznia niejednokrotnie pozbawiła życia przebiegłych orków.

Balin

Syn Fundina, pomysłodawca i przywódca drużyny określanej mianem Kolonii Balina. Liczący 256 lat potomek znanego i szanowanego Rodu krasnolud o bujnej, siwej brodzie z misternie plecionymi warkoczami wiązanymi zielonymi jedwabnymi wstęgami i ozdobnymi metalowymi tulejami. Ubrany w piękne, białe wyszywane srebrem szaty, zbroje z mitrilowych łusek i kaftan z wieloma okuciami od pasa w dół. Obuty był w sabatony ze stali dziwerowanej najwyższej jakości. Pod brodą nosił pas wysadzany klejnotami o masywnej, kwadratowej złotej klamrze. Do pasa nosił przytroczone dwa krótkie toporki. Do walki ruszał z Ereborskim mieczem, lecz gdy w jednej z komnat odnalazł Topór Durina dumnie dzierżył go w każdej następnej walce niosąc spustoszenie w szeregach przeciwników.
Co zostało przewidziane przez Daina, od początku nie chętnemu przedsięwzięciu, Balin wkrótce od wejścia przez próg bram Morii dokonuje swojego żywota w sali Mazarbul.
Mrówa.png






Dominik “Rani” Wilk

Rani poprosił w wiadomości, żeby było tajemniczo. Więc czujcie się tajemniczo niczym zagubieni w ogrodzie z tej śmiesznej książki.
Rani.jpg






Piotr “Sherman” Pucyk

Czy ja naprawdę powinienem coś pisać na ten temat ? Sherman chyba do koszyczka wsadził czołgi zamiast pisanek bo to jest coś czym naprawdę można się pochwalić…

Sherman.jpg

wtorek, 11 kwietnia 2017

Minął tydzień 5ty… cholera ależ ten czas leci… normalnie jak gacie z tyłków nastolatek na koncercie Biebera. Sprawdźmy co tam na warsztacie u naszej ekipy modelarskiej.




Mikołaj “Wołek Zbożowy” Włodek

Na pierwszy rzut info z warsztatu Wołka. Podobno skończył jeźdźca na konioptaku, ale to pokażemy wam kiedy indziej. Teraz jednak sprawdźmy jakieś plotki związane z makietą coś tam widać, niby coś tam jest, ale co? I przede wszystkim: jak on ma zamiar tam upchnąć te wszystkie ludki ? Tego dowiecie się w kolejnych odcinkach. Na deser jeszcze troszkę historii związanej wcześniejszym jeźdźcem


Naczelny oddziału Pallador'ów Vitruvius (Vitri):

Naczelny oddziału, w przeciwieństwie do Matobe wielokrotnie już przekuwany na Kowadle Apoteozy.
Vitri jest typowym przedstawicielem Niebiańskich Vindykatorów, porywczy, waleczny, pierwszy na linii walk, ale potrafiący wysłuchać dobrych rad swych podwładnych, dodatkowo wyśmienity szermierz. Wraz z Matobe wspólnie planują posunięcia oddziału. Wiecznie podkrążone oczy typowe dla niego, to efekt uboczny ostatniego przekucia, od którego to Vitruvius cierpi na bezsenność. Tylko po dobrej walce i skróceniu o głowę kilku wyznawców Tzeentcha, potrafi porządnie się wyspać. Dlatego też podczas aktualnej pogoni tak zapalczywie rwie się do walki. Po ponad tygodniowym, bezsennym, śledzeniu swej zdobyczy, w końcu nadchodzi upragniony sen!

Wołek.jpg






Paweł “Berdysz” Dąbrowski

W Zeszłym tygodniu Berdysz zaserwował nam sporą dawkę wzruszenia niczym przy Titanicu kiedy to pokazał stary model ogra. W tym tygodniu również on zdecydował się na to by obnażyć kolejny fragment swojej makiety. Dla mnie to jakiegoś rodzaju wieża. A raczej jej części. I wiadomo że klimat będzie zimowy. Znaczy taki po zimie. Roztopy bardziej. Swoją drogą całkiem nieźle mu te roztopy wyszły.
Berdysz.jpg






Piotr “Sherman” Pucyk

Zajechał ciężki sprzęt w obręb naszego konkursu. Sherman zaprezentował dwie ciekawe limuzyny opancerzone, którymi nie jeden będzie chciał się “carnąć”. Już można sobie wyobrazić, że poziom jego makiety powstały z połączenia piechoty z zeszłego tygodnia i nowych czołgów będzie baardzo wysoki. Konkurencja lepiej się ogarniać tam proszę !

Sherman.jpg






Staszek “Liefather” Muszyński

Podobno wszyscy fachowcy od układania kafelków wyjechali z Polski. Liefather, człowiek tysiąca talentów znalazł rozwiązanie i tego problemu. Oto jak poradził sobie z układaniem ceramiki na swojej makiecie. Aaa no i jeszcze oczywiście jak typowy “renesansiarz” napisał drobną historię.

Fluff:

Magiczny krąg Vandala Fausta wiecznie splamiony krwią niewinnych ofiar - których energia życiowa przekształcana jest w magiczną moc potrzebną do rzucania potężnych czarów pozwalających manipulować arcymagusowi w swój los. Jego zaklęcia pozwoliły mu przetrwać starcia z licznymi herosami - jednak protekcja Tzeentcha nie będzie trwała wiecznie, bowiem jest on kapryśnym panem. Vandal świadomy tego poszukuje obsesyjnie wyzwania, które pozwoli mu wynieść się poza ranki śmiertelników.

Liefather.jpg







Krzysztof “Mrówa” Mrówczyński

U Mrówy praca jak zawsze do przodu. W tym tygodniu coś tam niby pomalował, ale kto by się tym interesował kiedy można poczytać taki fluff… no dobra fluff okraszony pięknymi modelami staje się jeszcze smaczniejszy.

Ponure Młoty (Loni i Frar)

Pancerze z ciemnej stali złożone z misternie łączonych płyt i łusek. Hełmy stalowe całkowicie zasłaniające twarz walczącego. Ciężkie, okute buty i rękawice.
Ciemnobrązowe tuniki wypychane końskim włosiem dla lepszej absorpcji uderzeń. W dłoniach trzymane dwuręczne młoty z nadziakami, za paskiem zaś poręczne brodate toporki. W takim rynsztunku do boju ruszają Ponure Młoty. Oddział ten idzie jako pierwszy w bój. To swoista forpoczta Ereboru, silni, niewzruszeni wojownicy nie bojący się śmierci.
Widok tych wojów w bitwie napawa zarówno dumą i szacunkiem, ale również trwogą. Idą na wrogą, nawet jeśli ten ma przewagę. Bez względu, nawet na pewny wynik, szeregi maszerują przed siebie prosto na kolumny przeciwnika, a gdy już się do niego zbliżą atakują szybko i bezwzględnie. Nie ma mowy o odwrocie. Zawsze walczą do końca nawet gdy wynik już jest przesądzony. Ich zadaniem jest rozbić przeciwnika, jeśli się to nie uda to z honorem polec w bitwie by móc ucztować w wielkich halach z przodkami.

Oin

Choć stary i przygłuchy brat Gloina czuł, że zdolny jest dokonać za życia czegoś jeszcze. Co prawda mało kto mógłby pochwalić się uczestnictwem i wielką rolą w misji Thorina, ale Oin czuł, że prawdziwa chwała czeka na niego w podziemiach Khazad Dum. Nawet gdyby poległ zakończył by swoje życie godnie i chwalebnie.
W drużynie Balina pełni funkcję medyka, chociaż w walce mało kto mu dorównuje. Zajmuje się opatrywaniem ran i podawaniem uwarzonych naparów na przeróżne dolegliwości. Podczas walki używa długiego, wysłużonego kostura zakończonego dwoma głowicami rozbijającymi czerepy wrogów.

Ori

Jeden z niewielu krasnoludów, który stara się unikać bezpośredniej walki. Wyjątkowo  uzdolniony jeśli chodzi o umiejętność pięknego pisania. Fascynowało go pismo elfów i często go używał. Balin zadecydował, że wesprze kompanię jako jej swoisty kronikarz. Od tej pory na grubym i szerokim skórzanym pasie nosi zawieszoną księgę. Opasłe tomiszcze pięknie okute i odziane w wyprawioną, gładką kozią skórę w kolorze wiśni zapisywane było skrupulatnie i starannie. Szczególnie jeśli coś przykuło wzrok skryby lub zdarzyło się coś niespodziewanego. Takich wydarzeń było wiele toteż księga zapełniała się nadspodziewanie szybko. Ori oczywiście nie puszczał wodzy fantazji jak to artyści mieli przeważnie w zwyczaju. Dla niego najważniejsze było wierne oddanie faktów choć niekiedy pozwalał sobie na poetyckie epitety i nie zwięzłe opisy.

Fimli Tarczownik

Uzbrojony w topór i tarczę jest mistrzem walki defensywnej. Potrafi przytrzymać najgroźniejszego przeciwnika, podczas gdy reszta wojowników rozprawia się z jego towarzyszami. Jego imię znane jest wśród krasnoludzkich wojów dzięki umiejętności władania tarczą. Posługuje się nią na tyle finezyjnie i sprawnie, że wydaje się jakoby żyła swoim życiem i sama przewidywała każdy następny cios przeciwnika i ustawiała się by go sparować ułamki chwil tuż przed uderzeniem.
Siwy krasnolud w  walcę dzierży okrągłą tarcze swego ojca Flóina, która jeśli wierzyć karczemnym opowieściom potrafiła zatrzymać smocze zionięcie. Wykonana była ze stopu mitrilu i meteorytowej skały pamiętającej czasy drugiej, a może nawet pierwszej Ery. Wyjątkowo wytrzymała i lekka stawała się niezrównaną w walce z orkami bronią.

Mrowa.jpg






Dominik “Rani” Wilk

Dominik postanowił w tym tygodniu malowanie odsunąć na dalszy plan i zajął się częścią fluffową, oto ona:

Ogółem Sigmar walczył z Chaosem, tłumił bunty Nagasha, rozbijał wielkie WAAAAGH ogrów i orków (czy może ogorów i orruków - kwestie sporne w Mortal Realms). Walki trwały przez wiele tysiącleci, ALE...Sigmar wygrał! Taaaaak, Bogowie Chaosu byli niepocieszeni, Nagash miał mniej dusz w swoim królestwie, a chłopaki do bitki...nie miały się z kim bić. Era Pokoju zapanowała w Mortal Realms.
Trzeba było to czymś uczcić, więc Ludzki Bóg zorganizował WIELKĄ parapetówę, na którą zaprosił KAŻDEGO! Wszak był dobrym władcą i pozwolił swoim byłym wrogom żyć i panować w swoich domenach.
"No spoko" - pomyślał Tzeentch, ale jako, że nie mógł przyjść (miał inne obowiązki w innej, dalekiej galaktyce), wysłał swoją grupę do imprez specjalnych, aby..ktoś z jego domeny był obecny i zabrał trochę jedzenia dla niego (w sumie tylko o to mu chodziło - może ma polskie korzenie? )
Dowódcą pijanej zgrai będzie ten oto pierzasty przyjaciel, potężny shaman Tzaangorów, Tzan'rak. Czemu on?. Nie pije od czasów wojen, na których wspomagał się potężnymi eliksirami, by wzmocnić swoje zaklęcia. No i prowadzi. Przepisy w Mortal Realms nie pozwalają na prowadzenie dysku pod wpływem procentów.

Rani.jpg

Brak postępów:
Jakob Scholz, Piotrek Pichór - nic nie napisał, Andrzej Probulski - nic nie napisał

środa, 5 kwietnia 2017


Pyk i kolejny tydzień minął. Zobaczmy co tam zarzucili na warsztat nasi mężni niczym kot He-Man’a uczestnicy.



Paweł “Berdysz” Dąbrowski

Berdysz postanowił zarzucić odrobiną nostalgii i pamięci starych czasów warhammera… Z jakiegoś powodu jednak, jego oldschoolowy model Ogra postanowił pokazać nam du*ę … ale uwierzcie mi, ta strona jest ładniejsza ( bynajmniej nie pod względem technicznym malowania, bo to jest bez zarzutu, ale po prostu ten typek jest średnio urodziwy… po mamusi pewnie)
Berdysz.jpg





Staszek ‘Liefather’ Muszyński

Staszek postanowił przedstawić nam pierwszy zarys swojej makiety, zapowiada się naprawdę wyśmienicie, do tego zmalował cogsmitha, ale że zasady są jakie są a nas już opie***lili za ich jawne lekceważenie (nadal to będziemy robić) nakarmimy Was drodzy czytelnicy zdjęciem makiety oraz baaardzo sytym opisem inżyniera, którego kunsztu nie powstydziła by się krzyżówka Mickiewicza z Amaro.

Wstępnie o Cogsmithu:

Reymondi Palmersson – duradiński inżynier – archeolog. W czasie gdy inni zgłębiali w akademiach Arsenału Ironweld najnowsze rozwiązania technologiczne, jego uwagę przykuwały dawne księgi zawierające opisy zapomnianych technologii. Gdy tylko ukończył akademię, zaczął szukać jak najbardziej dochodowych zastosowań swoich umiejętności i zbierać fundusze na pozyskiwanie rzadkich ksiąg i prowadzenie wykopów archeologicznych. Przez lata udało mu się pozyskać liczne artefakty – jednak większość z nich miała wartość - przede wszystkim zabytkową.
            Jednak jego poszukiwania nie były bezowocne – wydobywając pradawne tablice runiczne trafiał na coraz więcej odniesień do tajemniczej, duradińskiej maszyny zagłady. Wraz z kolejnymi skrawkami informacji jej odnalezienie stawało się dla niego obsesją.
            Po latach zbierania informacji odkrył, że prototyp tajemnej maszyny znajduje się w zaginionym Zorn Grung Azul – które było niewielkim miastem górniczym, zniszczonym jeszcze w Erze Mitów przez plagę podstępnych Skavenów. Lokacja tego miasta zaginęła w mrokach czasów chaosu.
            Poszukiwania pochłonęły niemal wszystkie zgromadzone przez niego pieniądze i teraz wędruje samotnie przeszukując dawne ruiny, desperacko poszukując kolejnych wskazówek.

Conieco o drzwiach - bo zasługują na własną historię:

Drzwi do komnaty arcymagusa Tzeentcha Vandala Fausta mają zaklętą w sobie duszę jego sługi i strażnika. Zaniechał on swojej warty, co rozwścieczyło paranoicznego magusa. Vandal zamiast jednak po prostu zabić sługę, wyrwał jego duszę z ciała i scalił jej esencję z drzwiami prowadzącymi do jego komnaty – co miało służyć zarówno jako dodatkowe zabezpieczenie, ale też jako przestroga dla niekompetentnych sługusów. Drzwi posiadają teraz szczątkową świadomość i są bezwzględnie posłuszne narzuconym im przez magusa wytycznym, który w swojej arogancji i przewrotności nakazał im wpuszczać wszystkich intruzów, ale natychmiast po ich wejściu zamykać się, aby uniemożliwić im ucieczkę.

Liefather.jpg







Piotr “Sherman” Pucyk
Totalne Wejście Smoka. Przyczajony tygrys, nie pokazywał wiele przez jakiś czas by nagle wjechać z buta wywalając drzwi i machając nogami w pół obrotach niczym Chuck Norris powalić nas ludkami w stylu tego:

Sherman.jpg





Mikołaj “Wołek Zbożowy” Włodek
No cóż… przegrałem troszkę szelki gdyż założyłem się, że Wołek po wygraniu poprzedniego tygodnia osiądzie na laurach i w tym sobie odpuści… myliłem się. Moja culpa… Bardzo fajny ludek, super dopieszczony … (nie zapomnę Ci że wisisz mi pomalowanie 1 figurki :D )

Wołek.jpg






Jakob Scholz
Nie będę się tutaj rozpisywać. Gość otworzył mini sklep Ikea i ogarnął kilka sprzętów do swojej knajpy (to całkiem modne dzisiaj) Opis jak zawsze pierwsza klasa więc życzymy smacznego:

Tydzień już czekamy na mistrza Blackbourne’a. Kiedy w końcu przybędzie?” rzekł Will zrozpaczonym tonem do rycerza Rocha Stolzenfels, herbu trzy kawki. „Co gorsza, mistrz wysłał mnie wcześniej żebym zwerbował dla niego drużynę przynajmniej dziewięciu wojowników którzy wraz z nami ruszą w Felstad. Przez tydzień udało mi się spotkać tylko Was i Waszą drużynę.” „Licz się ze słowami młodzieńcze” rzekł chłodno Kuno Wittram, siedzący niedaleko wojownik. „Niejeden chciałby mieć za towarzyszy takich jak my!” „Spokojnie Kuno, nasz młody towarzysz nie chciał nas obrazić.” przerwał rycerz. „Jest tylko zmartwiony że jest nas tak mało tam, gdzie spodziewał się wielu naszego pokroju. Sweetsong, zanuć może coś, a nuż muzyka przyciągnie kogoś. Mi także przydało by się trochę dodatkowego towarzystwa…”

Już po kilku nutach nastąpiło głośne uderzenie w drzwi karczmy i do środka wpadł potężny człowiek z równie potężnym mieczem. „AAAARGHHH!!!! Co to za straszny hałas!!! Uszy mi krwawią!!!” Wszyscy podskoczyli ze swoich ławek sięgając po broń, bard po kufel. Pierwszy odezwał się bard. „C, c, co?? To moja musyka! Jak ś ś śmiesz!?!” „Spokojnie, szanowny bardzie. I Ty Hrothgarze też się uspokój.” rzekł przekradający się za olbrzymem niski i według Willa troszkę szczurowaty i na pewno bardzo podejrzany człowieczek. „Hrothgar nie przepada za muzyką.” Nawet jego głos był tak jakby szczurowaty, pomyślał Will. „Hrothgar jest barbarzyńcą, wielkim wojownikiem, ale niekoniecznie koneserem sztuki.” ciągnął dalej człowieczek "Towarzyszę mu od dłuższego czasu. Nazywam się John” „John?” Zapytał wbrew sobie spokojnie Will. Reszta towarzyszy milczała pozostając czujnymi „A czym Ty się parasz? I masz może nazwisko Johnie?” „Nazwisko? Sneakwell, John Sneakwell, jestem złodziejem, całkiem niezłym jak mi się wydaje.”


Scholz.jpg





Krzysztof “Mrówa” Mrówczyński

Mrówa w tym tygodniu postawił zdecydowanie na makietę. Opis też naprawdę syty więc warto poświęcić te kilka - kilkanaście(różnie jest z tym czytaniem nie?) minut i sobie zafundować troszkę klimatu do podwieczorka. Ciekawe czy Mrówa kiedyś wyda jakąś książkę…

Opis komnaty

       (...)"Cisza" rzekł zwiadowca przytykając lewe ucho do wielkich, dębowych okutych drzwi. "Wygląda na to, ze sala przed nami nie jest duża. Nie słychać nic prócz kapania, pewnie z sufitu". Dalej skulony nasłuchiwał jeszcze chwilę. Dror I Gror nerwowo zaciskali palce na styliskach swoich toporów umalowanych czarna posoka moryjskich orków. W poprzedniej sali drużyna stoczyła bitwę bowiem wpadli w zasadzkę orków. Od tego momentu zadecydowali by Lain sprawdzał każde następne pomieszczenia zanim je otworzą. Miał świetny słuch I zmysł przestrzenny, a to mogło uratować albo chociaż przygotować do obrony przed niespodziewana zasadzka. Orki lubują się w atakach z zaskoczenia dlatego tez ostrożność cenniejsza jest niźli pospiech i brawura w splugawionych przez nich komnatach podziemnego pałacu.
       "Czysto" rzekł po czym niezwłocznie bracia topornicy otworzyli wrota. Zaskrzypiały doniośle i jakby dumnie niosąc się echem w podziemiu. Drużyna ruszyła do przodu. W pierwszej kolejności weszli wojownicy. Na końcu ja I Oin. Nie potrzebowali pochodni (krasnoludy naturalnie posiadały zdolność ostrego widzenia nawet w najciemniejszych ciemnościach ).
Ich oczom ukazała się - faktycznie nieduża - sala o powierzchni kwadratu. Na środku znajdowały się wysokie kamienne schody, a przed nimi dwie, szerokie I niskie kolumny. Posadzka wyłożona była foremnymi kafelkami, zarówno na gorze jak I na dole. Wyżej znajdowały się drzwi, czy raczej wrota, pilnowane przez dwa wysokie posagi krasnoludzkich strażników w opancerzeniu znanym z Drugiej Ery. Sala więc, a może tylko same posagi wykonane były dość niedawno biorąc pod uwagę wiek Khazad Dum. Gdzieniegdzie widać było ślady pozostawione przez wiecznie ostry ząb czasu: spękania kafelków, ubytki w posągach i kolumnach. Jeden z kamiennych wojów pozbawiony był głowy. Co ciekawe nigdzie nie widać było zguby, jakby po upadku rozbiła się w proch.
Balin wraz ze swoimi przybocznymi powoli wspiął się po schodach w stronę drzwi. "Coś tu jest nie tak..." zaniepokoił się Lain. Jego słowa momentalnie wywołały we mnie lęk. Inni również nerwowo rozglądali się dookoła szukając zagrożenia. Ale ono nie nadchodziło. Minęło parę dłuższych chwil. Balin zarządził odpoczynek. Lain zatrwożony złym przeczuciem zerkał cały czas w stronę drzwi przez które przeszliśmy do komnaty w której obecnie się znajdujemy. Kompania rozeszła się po sali, jednakże zachowała nadany wcześniej porządek: Dror i Gror stali bezpośrednio przy Balinie na gorze, sztandar znajdował się obok a po przeciwnej stronie przy posagu spocząłem ja. Najciężej opancerzeni znajdowali się przy drzwiach na dole, w tym kapitan Froin. Lain stal tuz obok nich wytężając wzrok w stronę uchylonego przejścia. W miedzy czasie gdy kończyłem jako ostatni posiłek przyglądałem się posągowi bez głowy.
          Opancerzony w pancerz lamelkowy w lewej ręce dzierżył topór z odłamanym styliskiem a w prawej masywną włócznie. Jego ciało przykrywała niegdyś tablica - teraz złamana i krzywo opadająca na prawo. Zapisana była runami. Nie potrafiłem odczytać wszystkiego bowiem napis był mocno przetarty: "Chwała Durinowi! Największemu spośród khazad... Poczyniłem to ja, Funrin, syn... ku chwale Długowiecznego". Jakież to smutne, pomyślałem. Niegdyś potężny, dumny gród teraz splugawiony ciemnością, rozpadający się i opustoszały...
          Nagle Lain krzyknął mącąc względny spokój do którego zaczęliśmy się przyzwyczajać. "Nadchodzą! Przyszli za nami! Do broni!" Zerwałem się na równe nogi. Oin chwycił swój kostur i bez chwili zwłoki ruszył w stronę drzwi. Wyciągnąłem procę i przygotowałem się do strzału. Po paru sekundach usłyszeliśmy skrzekliwe glosy przeradzające się w przeraźliwy krzyk dziesiątek gardeł. "Chronić Balina!" Nawoływał Froin starając się przebić głosem przez nieznośny hałas. Wojownicy skoczyli w stronę drzwi (...)
- Ori

Zaginiomy fragment Ksiegi Mazarbul

Mrówa.jpg